poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt!





Życzę Wam aby Święta były radosne, rodzinne i ciepłe, abyście pod choinką znaleźli same wymarzone prezenty i żeby nadchodzący rok 2013 przyniósł same szczęśliwe chwile.

środa, 19 grudnia 2012

Kartki świąteczne.

Dzisiaj będą obrazki - wyprodukowałam w tym roku 40 kartek, więc trochę ich było, oczywiście nie każda inna, po kilka jednego rodzaju, ewentualnie w różnych kolorach. Nie są takie piękne jakie bywają na blogach "zawodowych" scraperek, ale robienie kartek sprawia mi dużo frajdy, no i mam nadzieję, że tym którzy je dostają też sprawiają przyjemność, bo przecież wkładam w nie dużo serca.
Robione różnie, jedne poskładane  z gotowych, wyciętych elementów:
 
  

 


                                                  
 










Te z gotowych, recyklingowych elementów, ale brzegi wycięte brzegowym dziurkaczem i podklejone złotym papierem, bo obrazki blyszczące, więc i reszta miała pasować:


   Tu choinka wycięta z kupionego w Empiku błyszczącego papieru w 3 odcieniach zieleni, nie mogłam się oprzeć, patrząc na ten papier od razu "widziałam" gotowe kartki:




Tu wycięta i odgięta choinka , przyznaję, że inspirowałam się gotową, kupioną kartką:

 

Te z elementów z dziurkacza -  dzurkacze uwielbiam i wciąż dokupuję jakieś nowe, szczególnie kocham te maleńkie śnieżynki, więc zwykle jest ich sporo :



 
 I na koniec z aniołkiem - zainspirowana aniołkiem do powieszenia na choince na jakiejś rosyjskiej stronie, na twarzy aniołka widać niestety mój antytalent plastyczny, ta buźka jest i tak najlepsza z 4 które zrobiłam (każda z innym kolorem sukienki), no ale już chyba kiedyś pisałam jak talent plastyczny dawali, to stałam w innej kolejce, tylko wciąż jeszcze nie odkryłam "za czym kolejka ta stała".

Przyznaję, że w tym roku mocno ułatwiłam sobie pracę, bo kupiłam gotowe kartki z kopertami, więc nie spędziłam 2 dni na cięciu kartonu, tylko granatowe wycinałam, bo były tylko czerwone i zielone, poza tym kupiłam też samoprzylepne napisy, złote, wiec trochę słabo wychodzą na zdjęciach, ale wygodne, cóż trochę trzeba sobie ułatwiać życie. Mam nadzieje, że nie będziecie bardzo tych moich wytworów krytykować, wrzucam je tutaj trochę i "ku pamięci", bo zeszłoroczne niestety nie zachowały się - padł mi dysk w komputerze i straciłam zdjęcia :-(
Widzę, że kiedy mnie tu nie było znowu coś mieszali w blogerze i jakoś trudno zamieszczać treść między zdjęciami, niby łatwiej wrzucać zdjęcia, bo można hurtowo, a nie po jednym, ale trudno je oddzielać i zmieniać im miejsca, dziwnie to wszystko jakoś działa, wychodzą nieraz dziwne przerwy między zdjęciami, tu ich nie widać a na podglądzie tak, wrrrr!
Mam nadzieję, że uda mi się tu jeszcze wpaść przed Świętami i wrzucić trochę zdjęć sikorek i innych stworzonek.

czwartek, 13 grudnia 2012

Urodziny.

Głupio się urodzić 13 w piątek, jeszcze gorzej dostać w prezencie urodzinowym stan wojenny, ale cóż robić! Dziś moje kolejne urodziny, które? Ci co wiedzą to wiedzą, ja się głośno nie przyznam! Na urodziny oczywiście dostałam kilka storczyków, kilka starszych mi zaczyna kwitnąć lub chociaż wypuszcza pędy i moje okno wygląda dziś tak:


Brakuje tu jeszcze jednego, ale muszę zrobić na niego miejsce, a ten jasny z lewej strony jest od mojej kochanej teściowej!
W ramach prezentu urodzinowego zrobiłam sobie dzisiaj spacerek po Powiślu i Starym Mieście, obejrzałam choinki, zwiedziłam bożonarodzeniowy jarmark na Rynku Starego Miasta. Na początek dekoracje na Krakowskim Przedmieściu - prezenty w "niewielkich" rozmiarach, cukierki:



Latarnie ubrane są w takie słodkie spódniczki:


A to mój ulubiony widok na Plac Zamkowy:

 

I z bliska choinka i prezenty pod nią :


A tu już Rynek Starego Miasta i jarmark bożonarodzeniowy :


I choinka na Rynku Starego Miasta z  zimową, nieco zmarzniętą  Syrenką :
 

Muszę się tam jeszcze wybrać po zmroku, bo oczywiście oświetlone wygląda to znacznie ładniej, ale dzisiaj było zbyt zimno, abym była w stanie pospacerować do chwili aż się ściemni. 
I jeszcze choinka przy Carrefourze na Bemowie i dekoracje na wejściem, podobają mi się te bombki :


A na deser dzisiejszy zachód słońca :

Pogoda dzisiaj nie była najgorsza, chociaż mróz dawał się we znaki, zwłaszcza zmarzły mi ręce, bo nie umiem fotografować w rękawiczkach!
PS Dziekuję wszystkim za słowa wsparcia, za namawianie mnie na powrót do blogowania, przyznam się, że jest mi ostatnio bardzo trudno zmobilizować się do czegokolwiek, wiele razy miałam coś napisać i wciąż mi się nie udawało.  Jakoś daję sobie radę, chociaż chwilami bywa trudno i  bardzo boję się świąt! Postaram się  nadrobić zaległości, mam trochę zdjęć do wrzucenia, książek o których powinnam napisać, ostanie dni spędziłam przy produkcji kartek świątecznych, które muszę jak najprędzej wysłać, no i oczywiście też pokażę je tutaj.

niedziela, 28 października 2012

[*] [*]

Dziewczyny, dzięki za słowa otuchy, bardzo mi by potrzebne! Telefon zadzwonił.... nie tylko jeden, dwa..... jednego dnia! Od 16.10 nie mam rodziców. Oboje odeszli jednego dnia, prawie o tej samej godzinie. Tego dnia świat płakał wraz ze mną, za to w dniu pogrzebu było pięknie i słonecznie!
Na razie trudno mi się ogarnąć ze wszystkim, jest mi ciężko, trudno mi się za cokolwiek zabrać, zmobilizować do czegoś, musi minąć trochę czasu zanim dojdę do siebie. Najgorsze będą święta, dwa puste krzesła...

sobota, 13 października 2012

Smutny czas.

Nie ma mnie tu, ale w moim życiu nastał smutny czas - czas pożegnań! Moi rodzice, którzy życie spędzili osobno, w tę ostatnią drogę postanowili wyruszyć wspólnie.... Moje życie dzielę teraz między hospicjum i szpital onkologiczny, aby nie zwariować staram się znaleźć też chwile na normalność - zapisałam się na jogę i kurs fotograficzny, oraz na przyjemności - udało mi się uczestniczyć w kilku spotkaniach autorskich, trochę czytam - bo siłą rzeczy sporo czasu spędzam w komunikacji miejskiej. Postaram się wreszcie  coś napisać - przeczytałam ostatnio najnowszą Musierowicz i "Podróż do miasta świateł" MG-A, ale tak trudno mi się do czegokolwiek zmobilizować.... Obiady robię "na skróty", sprzątanie też, stos prasowania rośnie, nie mam kiedy wybrać się na działkę, na grzyby (a podobno się pokazują), może jutro uda nam się wyskoczyć na działkę, bo czeka stosik cebulek do posadzenia, a zima za pasem, może - jeśli nie zadzwoni telefon ze złą wiadomością...  Znowu boję się odbierać telefon, jestem bardzo zmęczona, wiem ten czas minie, ale nic nie będzie już takie jak wcześniej! Wiem, ludzie odchodzą, moi rodzice nie są już młodzi, ale dlaczego to musi być takie trudne i bolesne, najgorsze to patrzeć na ten bezmiar cierpienia i nie móc w niczym pomóc!

czwartek, 13 września 2012

Książkowo - imprezowo.

W ostatnią niedzielę wybrałam się tu:


Impreza była bardzo udana, wróciłam z niej z 6 nowymi książkami (efekt książkowej wymiany) i z autografami Katarzyny Zyskowskiej - Igniaciak na 2 książkach tej autorki które stały na mojej półce, czyli plan wykonałam w 100%. Imprezę szczegółowo na swoim blogu opisała Maya - organizatorka, więc nie będę się powtarzać, poczytajcie i pooglądajcie sobie tu. Nawet załapałam się na jedno zdjęcie - przy braniu autografu od pani Kasi. Mam nadzieję, że nie była to ostatnia taka impreza i jeszcze nieraz będę miała okazję wziąć udział w takim Święcie Mola Książkowego. Jedyne, czego mi brakowało, to towarzystwo - mąż na takie imprezy nie jest chętny, a żadnej, podzielającej moje zainteresowania koleżanki nie posiadam.
Pogoda dopisała, impreza była w pięknym miejscu, wystarczyło tylko wdrapać się na wał, aby móc podziwiać takie oto widoki:







Gdyby nie ten stadion, to trudno byłoby się domyślić, że to Warszawa, prawda?

Wczoraj niespodziewanie miałam chwilę wolnego czasu, byłam akurat w Centrum wpadłam więc do księgarni Dedalus na Chmielnej, a idąc z niej (z drobnymi zakupami rzecz jasna) do tramwaju przechodziłam obok Traffic Clubu i zauważyłam w oknie wystawowym taki oto plakat:


Zrozumiałe rzecz jasna, że takiej okazji zdobycia autografu nie mogłam stracić, co prawda pierwszej książki tej autorki "Alibi na szczęście" jeszcze nie czytałam, ale na półce oczywiście stoi (jakżeby nie, po tylu entuzjastycznych opiniach na blogach), więc dzisiaj szybciutko nabyłam "Krok do szczęścia" i o 18 stawiłam się w Trafficu. Pani Ania jest przesympatyczną ciepłą osobą, autografy oczywiście zdobyłam, a oprócz nich informację, że będzie trzeci (i ostatni) tom historii Hanki i Mikołaja. "Alibi" zaczęłam już oczywiście czytać i po pierwszych 100 stronach już wiem, że panią Anię zaliczę do swoich ulubionych autorek! Bardzo się cieszę, że przez czysty przypadek udało mi się tam trafić, wystarczyłoby abym szła inną drogą, a nie miałabym pojęcia, że takie spotkanie się odbędzie. Stanowczo muszę jednak zaglądać na stronę Trafficu, aby podobnych wydarzeń nie przegapiać.
W najbliższym czasie czekają mnie jeszcze dwie podobne imprezy - 24 września o 17.00 na Targówku na ul. Bazyliańskiej spotkanie z Katarzyną Enerlich, a 4 października w wypożyczalni nr 48, na ul. Grójeckiej 68 z Magdaleną Kordel! Trochę korci mnie spotkanie z Kasią Michalak które ma być w Manufakturze w Łodzi 6 października, ale trochę to daleko, poza tym nie bardzo mogę się wyrwać z Warszawy teraz, no a poza tym znowu to samo - samej nie będzie mi się chciało jechać. Na Targi Książki do Krakowa w październiku też chętnie bym się wybrała, ale - jak wyżej! Co tam do maja wytrzymam!



W Trafficu też brakowało mi towarzystwa, KASIU dlaczego mieszkasz tak daleko! Jak cudownie byłoby uczestniczyć z Tobą w takich imprezach i wybierać się na rowerowe wycieczki!!!

środa, 12 września 2012

Agata Kołakowska "Siódmy rok"

Książka przeczytana dzięki wydawnictwu "Prószyński i S-ka" i akcji "Włóczykijka"
O książce (zdjęcie okładki i opis ze strony "www.proszynski.pl) :

"Siódmy rok małżeństwa, pokojowy rozwód i nietypowy zakład.

W małżeństwie Elizy i Adama nie było zdrad ani wzajemnego oszukiwania się. Mijał siódmy rok ich małżeństwa i oboje po prostu doszli do wniosku, że wspólna małżeńska droga zaprowadziła ich w ślepą uliczkę. Zgodnie stwierdzili, że najlepiej wychodzi im przyjaźń, i postanowili na tym poprzestać.

Po rozprawie rozwodowej Eliza wraz ze swoją przyjaciółką świętuje nowy rozdział życia. W barze spotykają Adama, który wpadł dokładnie na ten sam pomysł. Podczas rozmowy Adam stwierdza, że byłby w stanie wybrać Elizie lepszego partnera życiowego niż uczyniłaby to ona sama. Eliza rozbawiona tym pomysłem jest przekonana, iż to ona poradziłaby sobie lepiej znajdując odpowiednią kobietę dla niego. Zakładają się o to, które z nich będzie potrafiło celniej trafić w gust byłego małżonka. Rozpoczyna się pełna prób i często komicznych błędów walka o to, kto komu znajdzie lepszego partnera. Pod płaszczykiem niewinnego zakładu kryją się jednak prawdziwe emocje i nieuświadomione jeszcze uczucia."

Eliza i Adam stwierdzili, że w ich związku nie ma już miłości, "zgasł płomień żądzy i pasji", została tylko przyjaźń i postanowili się rozstać, aby dać sobie szanse na nowe, lepsze związki. Byli tak bardzo różni, Eliza - spokojna cicha, romantyczna domatorka i Adam - szukający wiecznie przygód i adrenaliny wieczny podróżnik. Przez 7 lat małżeństwa Eliza wciąż czekała na Adama, który nie mógł usiedzieć w domu, nie rozumiał jej potrzeb, nigdy nie kupował jej kwiatów. Rozstali się w zgodzie, bez kłótni i awantur, chociaż pozostał żal, gorycz porażki. Aż nie chce się wierzyć, że możliwe jest takie rozstanie, niewiele par potrafi rozstać się z klasą, bez szukania winnych, wywlekania brudów. Po rozwodzie zakładają się, które z nich potrafi znaleźć drugiemu lepszego partnera na dalsze życie. Adam szuka kandydata dla Elizy w internecie, zakładając jej konto na portalu randkowym, Eliza szuka kandydatki wśród znajomych. Czy uda im się znaleźć idealnych partnerów? Kto wygra zakład i jak skończy się ta historia - tego dowiecie się z książki, którą polecam. Może nie jest to ambitna lektura dla wymagających, ale sympatyczna książka, która nas zaciekawi i pomoże zapomnieć o codziennych problemach.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Mariusz Ziomecki "Mr. Pebble i Gruda"

Opis i zdjęcie okładki ze strony Merlin.
" Po tragicznej śmierci żony ceniony poeta Jan Kamyk zrywa kontakty z Polską. Osiedla się na amerykańskim Środkowym Zachodzie jako John Pebble, początkujący nauczyciel akademicki i ojciec samotnie wychowujący opóźnionego w rozwoju, utalentowanego muzycznie syna. Jego uporządkowaną, sielankową wręcz egzystencję przerywa wstrząs: paparazzi z Warszawy wręcza Mr. Pebble kasetę z nagraniem; zaszokowany mężczyzna rozpoznaje na nim głos zmarłej - z którą mimo upływu lat łączy go niezwykle silna więź...


Akcja powieści toczy się Polsce i w USA, wśród pokolenia, które dorastało w siermiężnych czasach Gomułki, wkraczało w dorosłość w epoce gierkowskiej, przeżywało początki opozycji, festiwal pierwszej Solidarności, dramat stanu wojennego, zmagania reżimu z opozycją, samotność emigracji. Korzenie dramatów, które splatają losy bohaterów, sięgają w głąb polskiej historii: do pewnego incydentu z wojny 1920 roku, do powstania warszawskiego, wreszcie do Holocaustu i okupacji na kresach.”

Tę książkę wypatrzyłam w grudniu w Empiku i ….. zaczarowała mnie, czułam, że muszę ją przeczytać, niestety jej zaporowa dla mnie cena nie pozwoliła mi na szybką realizację tego zamierzenia. W bibliotece też długo jej nie było, wreszcie w maju udało mi się ją upolować. Czytałam ją bardzo długo, wożąc ją ze sobą przez pół Polski, bo to był akurat czas moich podróży, braku czasu, więc czytałam po kilka stron, a ponieważ ma ich sporo, bo aż 900, więc trwało to cały miesiąc,.
Książka opowiada o grupie młodych ludzi urodzonych w latach 50 dwudziestego wieku, których dzieciństwo przypadło w ciężkich czasach Gierkowskich, a młodość to czasy "Solidarności", stan wojenny. Marietta, żona głównego bohatera Jana Kamyka ginie śmiercią samobójczą, zaszczuta przez kolegów z którymi działała w „Solidarności”, podejrzewających ją o zdradę. Po jej śmierci Jan z małym synkiem wyemigrował do USA, zmienił nazwisko na John Pebble i zerwał wszelkie kontakty zarówno z rodziną, jak i z przyjaciółmi, których o śmierć żony obwiniał. Wiele lat żył spokojnie, pisząc wiersze, pracując na uczelni, wychowując synka, który okazał się chory na sawantyzm, ale w końcu przeszłość upomniała się o niego – przyjaciele, którym śmierć Marietty nie dawała spokoju cały czas próbowali tę sprawę wyjaśnić. Wreszcie obecność Jana okazała się niezbędna, potrzebny był zarówno rodzinie, jak i prowadzącym śledztwo dawnym kolegom, jako że tylko on mógł znać głos z taśmy którą nagrała przed śmiercią Marietta. Przyleciał do Polski, najpierw na kilka dni, na chwilę, a później sprowadził też synka, który był zachwycony posiadaniem tak dużej rodziny (Jan oprócz rodziców ma także siostrę i 2 braci ) nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak długo byli sami. Czy powodem śmierci Marietty było na pewno samobójstwo, czy nieszczęśliwy wypadek, a może ktoś ją zepchnął z dachu? Dlaczego mały Antoś urodził się upośledzony? Wiele się w książce dzieje, długo trwa dochodzenie do prawdy, ale na koniec wszystko się wyjaśnia, dowiadujemy się kto tak naprawdę okazał się zdrajcą i donosicielem, w jaki sposób umarła Marietta. Jan odzyskuje zaufanie do dawnych przyjaciół, wraca do Polski na stałe i na nowo układa sobie życie. Książka jest naprawdę fascynująca, mimo, że ma tyle stron nie mamy szans się znudzić, warta jest przeczytania i trudno zrozumieć, dlaczego tak mało jest reklamowana, dla osób z tamtego pokolenia będzie przypomnieniem tych trudnych, choć ciekawych czasów, dla młodych okazją do ich poznania, dowiedzenia się o nich więcej niż ze szkolnych podręczników.
Żałuję bardzo, że nie potrafię tak pisać o książkach jak Kasia, poczytajcie jak ona pięknie pisze o tej książce (i o innych też) w swoich Notatkach Coolturalnych, jeśli ja do czytania Was nie zachęciłam, to ona to zrobi na pewno!

Katarzyna Michalak "Nadzieja"

Opis i zdjęcie okładki ze strony Merlina.
"Lilianę poznajemy, gdy jako mała, samotna dziewczynka wędruje przez las, szukając miejsca, gdzie będzie bezpieczna i szczęśliwa. Zamiast Arkadii znajduje rannego Aleksieja, syna sąsiadki, który od tego dnia staje się najserdeczniejszym - i jedynym - przyjacielem. Dzieci dorastają razem, dzieląc się największymi tajemnicami i lękami. Niestety, los wkrótce je rozdziela i choć wydaje się, że ich drogi nigdy się nie skrzyżują, Lilianę i Aleksieja połączyły na zawsze dwa uczucia, silniejsze od przeznaczenia: miłość i nienawiść.
Mężczyzna ciągle powraca do kobiety, mimo że ta potrafi jedynie go ranić. Ona, Lilith, jest jak ogień, on, jak ćma. Ona jak lód, on jak płomień. Miłość staje się obsesją, przeznaczenie - fatum, owładnęły obojgiem, a Liliana i Aleksiej nie potrafią, a może nie chcą się temu przeciwstawić. Pozostaje tylko Nadzieja...
Katarzyna Michalak napisała książkę inną. Inną niż jej dotychczasowe powieści. Pełniejszą, bardziej przejmującą, niekiedy dramatyczną."

Kiedy czytałam recenzje tej książki byłam zaskoczona zdaniem ich autorek – że książka jest inna niż dotychczasowe książki Kasi, nie bardzo wyobrażałam sobie jak inna, ale teraz już wiem – jej główna bohaterka nie jest, tak jak inne bohaterki książki KejtM słodką kobietką którą od razu się lubi, z którą się chociaż częściowo utożsamiamy – Liliana nie jest bohaterką pozytywną i mimo, że jej losy są tragiczne, w wielu momentach wyciskają łzy z oczu, to ona sama…nie daje się lubić, jej postępowanie jest trudne do zrozumienia, współczujemy jej, owszem, ale często mamy ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć jej parę słów do słuchu. Dlaczego jej życiowe decyzje są takie a nie inne? Zdumiewające, ludzie którzy, wydawałoby się, są sobie przeznaczeni, którzy kochają się całym sercem i powinni być razem , cały czas się rozmijają, czasem na przeszkodzie staje duma, czasem nieporozumienie, niedopowiedzenie, czasem zachowują się tak, jakby sami chcieli się unicestwić. A Nadzieja? Nadzieja to nie tylko dom zagubiony w górach, w którym Liliana spędziła jedyne szczęśliwe chwile swojego dzieciństwa i wierzy, że tam wreszcie znajdzie szczęście i spokój, co prawda na życie u boku Aleksa okazuje się za późno, ale ….. nadzieja nigdy nie umiera, zawsze znajduje jakąś furtkę, jeśli ktoś odchodzi na zawsze, to okazuje się, że coś po nim zostało i świat się nie skończył!
A jaki problem społeczny porusza w tej książce autorka? Tym razem jest to przemoc w rodzinie, zdaję sobie sprawę, że jest to problem często spotykany, chociaż na ogół ukrywany przez jej ofiary, myślę, że człowiekowi który jej nie doświadcza trudno jest zrozumieć jego ofiary, bo co innego dziecko, które tak naprawdę nie ma innego wyjścia, ale dorośli? Dlaczego pozwalają oprawcom na takie postępowanie?

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką. Adela"

Opis i zdjęcie okładki ze strony Merlina.
" "Sklepik z niespodzianką. Adela" to kolejna opowieść o mieszkankach uroczej miejscowości Pogodna. Katarzyna Michalak wyszła naprzeciw oczekiwaniom swoich wiernych czytelniczek, które nie chciały rozstać się z bohaterkami bestsellerowej książki o Bogusi, właścicielce sklepiku. Tym razem poznajemy bliżej losy innej z przyjaciółek - Adeli.

W ten śnieżny styczniowy wieczór miasteczko Pogodna, leżące gdzieś między Koszalinem a Kołobrzegiem, wyglądało niczym z bajki Andersena. Płatki śniegu wirowały w świetle pięknych, kutych przez miejscowego artystę kowala latarni, opadały na strome dachy przedwojennych kamieniczek, na kasztanowce i świerki rosnące wzdłuż alejek niewielkiego parku, na ławeczki okalające fontannę i lśniły we włosach spieszącej chodnikiem kobiety. Ta zatrzymała się przed drzwiami Sklepiku z Niespodzianką, zatupała czerwonymi kozaczkami i otrzepała z białego puchu długie, srebrne futro. Nacisnęła klamkę i po chwili znalazła się w ciepłym, jasnym wnętrzu, pachnącym herbatą Zimowy Wieczór i szarlotką z cynamonem.
Co się wydarzy w tomie "Sklepik z niespodzianką. Adela"? Uchylmy rąbka tajemnicy. Sklepik to wciąż miejsce spotkań kręgu zaprzyjaźnionych kobiet: uroczej właścicielki - Bogusi, pięknej i humorzastej tap madl - Konstancji, energicznej femme fatale - Adeli, zagubionej pani weterynarz - Lidki, dobrej duszy miasteczka - Stasi. Jednak w małej nadmorskiej miejscowości nastał czas zmian. Niespodziewany i tajemniczy powrót zaginionej Anny, żony Wiktora, wiele komplikuje. Pogodna i jej mieszkańcy zdają się skrywać więcej sekretów, niż Bogusia mogła przypuszczać. Między przyjaciółkami rośnie napięcie, do tego także kapryśny los ich nie oszczędza. Przyjaźń Bogusi, Adeli, Konstancji, Lidki i Stasi zostanie wystawiona na ciężką próbę.
"Sklepik z niespodzianką. Adela" dostarczy czytelniczkom wielu wzruszeń. Autorka opowiada o wielkich emocjach, miłości i nienawiści. O poszukiwaniu własnej drogi i własnego miejsca w życiu. O problemach zwyczajnych i niezwyczajnych. O małych radościach i smutkach... "

Poprzedni tom opowieści o Pogodnej i jej mieszkańcach skończył się tak, że naprawdę trudno było doczekać się na ciąg dalszy, zwłaszcza, że cały rok przyszło na niego czekać. Ale wreszcie jest! Na wstępie przyznam się, że „Adela” to pierwsza e-przeczytana przeze mnie książka, w dniu premiery akurat zaplanowałam wyjazd, w związku z czym szanse na nabycie książki w postaci papierowej miałam niewielkie, więc gdy zaraz po północy tego dnia znalazłam w skrzynce mailowej wiadomość z Nexto, że w dzisiejszej jednodniowej promocji, za całkiem niewielkie pieniądze jest do nabycia właśnie „Adela” nie oparłam się pokusie i czym prędzej ją zakupiłam, dzięki czemu mam tę fascynującą lekturę za sobą. Nie znaczy to rzecz jasna, że wersji papierowej nie kupię – kupię bo wszystkie książki Kasi stoją sobie razem na półce, więc i ta musi się tam znaleźć, zresztą nie tylko ja je czytam, więc nie mogę tego moim współczytaczom zrobić, a propos – książkę papierową mogę pożyczyć dowolnej liczbie osób i nie jest to nadużycie, a co z e-bookiem? Czy muszę wypożyczyć ją razem z tablecikiem? No bo jak komuś dam skopiowany plik, to pewnie to już piractwo???
No ale miało być o „Adeli”, przede wszystkim, jestem rozczarowana….. że jest taka krótka, połknęłam ją w jedną chwilę i czuję straszny niedosyt, bo oczywiście chciałabym więcej czasu spędzić w Pogodnej, tymczasem historia skończyła się stanowczo za szybko, no i rzecz jasna w takim momencie…. Ech i jak tu znowu czekać rok na następny tom? Kejt, jesteś bez serca!
W tym tomie dowiadujemy się więcej o Adeli, jej problemach, uczuciach, dlaczego jest sama, chociaż tak bardzo chciałaby mieć rodzinę. W poprzednim tomie poznaliśmy Adelę jako kobietę pewną siebie, stanowczą, bardzo dobrze sytuowaną, otoczoną bogatymi wielbicielami. Teraz poznajemy jej historię, dowiadujemy się jakie przeżycia ją właśnie taką ukształtowały, jak bardzo i przez kogo została skrzywdzona, poznajemy motywy jej postępowania, które nie zawsze rozumieją, nie do końca w jej sprawy wprowadzone przyjaciółki, które chwilami jej zachowanie mocno zaskakuje. Jak potoczą się losy Adeli, czy ułoży sobie życie? Czy przyjaźń bohaterek przetrwa?
Bogusia nadal prowadzi swój sklepik, który niestety choć jest miejscem lubianym przez mieszkańców Pogodnej nie przynosi jej zbyt wielkich dochodów i kiedy dostaje propozycję zakupu kamieniczki, którą kocha całym sercem, wie, że nie stać jej na taki zakup. Zresztą tyle jest rozmaitych spraw do załatwienia, tak często trzeba komuś pomóc, zająć się jego problemami, że nie zawsze Sklepik może być czynny, co niestety nie pomaga w osiągnięciu wysokich dochodów. Czy uda się Bogusi załatwić tę sprawę? Tego dowiecie się rzecz jasna z książki, wyjaśni się także sprawa zaginionej Anny Potockiej, oczywiście zaskakująco, jak to u Kasi bywa.
Poruszany w tej książce problem społeczny to nowotwór piersi – Kasia przypomina nam, że nie można zapominać o badaniach profilaktycznych, należy o siebie dbać, badać się, aby dzięki wczesnemu wykryciu tego podstępnego nowotworu mieć szanse na wyleczenie, że nawet amputacja piesi nie jest końcem świata i nie oznacza końca marzeń i planów, bo czasem szczęście jest blisko i należy je tylko dostrzec i docenić.
Przyznam, że do Pogodnej wróciłam z ogromną przyjemnością, teraz niecierpliwie czekam na następny tom Sklepiku, czyli "Lidkę", z jednej strony żałuję, że czekać przyjdzie znowu rok, a z drugiej cieszę się, że kolejne spotkanie z jego bohaterkami jeszcze przede mną, bo "Lidka" to niestety ostatni tom serii o Pogodnej i jej mieszkańcach.

Katarzyna Michalak "Sklepik z niespodzianką. Bogusia"

Opis i zdjęcie okładki ze strony Merlina:

"Nie wiem, dlaczego mój wybór padł na to miasteczko. Może spowodowała to sympatyczna nazwa - Pogodna - miejscowości między Kołobrzegiem a Koszalinem, przez którą dziwnym trafem przejeżdżałam? A kto nie chciałby mieszkać w Pogodnej? Może mały, zadbany ryneczek, otoczony przedwojennymi kamieniczkami, a może czarny kot na parapecie okna jednej z nich, okna, w którym widniała odręcznie napisana tabliczka "Do wynajęcia - wiadomość w spożywczym" - sprawiły, że zaparkowałam wynajętego golfa pod kamieniczką, trzasnęłam dziarsko drzwiami i udałam się do wskazanego sklepu dopytać o warunki najmu.

Tego dnia zaczęła się moja wielka przygoda, choć oczywiście nie miałam o tym wtedy pojęcia.

Bogusia otwiera w małej nadmorskiej miejscowości sklepik z różnościami - aniołki, akwarelki, porcelanowe figurki zapełnią półki, a oprócz tego dla przyjaciół i gości na stolikach staną talerzyki z domowymi wypiekami i filiżanki z gorącą czekoladą - oto marzenie Bogusi. Sklepik z Niespodzianką i jego urocza właściciela przyciągają najciekawsze osobistości Pogodnej: piękną i humorzastą tap madl - Konstancję, energiczną femme fatale - Adelę, zagubioną panią weterynarz - Lidkę, dobrą duszę miasteczka - Stasię... Wkrótce tworzy się krąg kobiet, które smakując na pięterku sernik królewski i aromatyczny napój, dzielą się smutkami i radościami życia. Oprócz barwnych losów mieszkańców Pogodnej autorka gwarantuje wzruszenia, emocje, miłość i nienawiść. Poszukiwanie własnej drogi i własnego miejsca w życiu. Problemy zwyczajne i niezwyczajne. Małe radości i smutki. I oczywiście dużo, dużo słodkości."

Książkę czytałam rok temu, krótkie wakacje na działce spędziłam z 3 książkami KejtM, ale ponieważ teraz pojawiła się część druga „Sklepiku” nie mogłam odmówić sobie przyjemności ponownego jej przeczytania, przypomnienia sobie zdarzeń i postaci, z którymi ponownie miałam spotkać się w części drugiej.
I jak tu nie wierzyć w przeznaczenie? Czyż to nie ono spowodowało, że samolot Bogusi, wracającej do domu z praktyk w Holandii zamiast w Warszawie wylądował w Szczecinie? I nie ono kazało jej jechać do Warszawy wynajętym samochodem zamiast pociągiem i zatrzymać się w rynku Pogodnej, małego miasteczka między Kołobrzegiem i Koszalinem, gdzie czekała na nią zabytkowa kamieniczka do wynajęcia, której Bogusia nie umiała się oprzeć? Zamiast planowanej kwiaciarni w Warszawie Bogusia właśnie w Pogodnej otwiera swój sklepik z niespodzianką – z „kurzołapkami”, jak je nazywa, czyli ozdóbkami z duszą, ale ponieważ w tak małej miejscowości popyt na dekoracyjne drobiazgi nie jest zbyt duży, aby móc się utrzymać, otwiera także kawiarenkę z czekoladą do picia i pysznymi wypiekam z przepisów swojej mamy. W Pogodnej Bogusia znajduje swoje miejsce do życia, przyjaźń, a może i miłość? Bogusia to przesympatyczna osóbka, szybko adaptuje się w miasteczku, poznaje mieszkańców, ich losy, prowadzi swój sklepik, przeżywa wzloty i upadki, jak to w życiu, ale zawsze, w każdej sytuacji może liczyć na przyjaciółki – Lidkę, Adelę i Stasię. Oczywiście, jak w każdej książce Kasi, jest tu poruszony jakiś problem społeczny – tym razem depresji, na którą zachorował ojciec Bogusi, każdemu z nas, kto bezpośrednio nie zetknął się z tą chorobą, wydaje się, że z depresji łatwo wyjść, trzeba tylko chcieć, wziąć się w garść, ale jak się okazuje, to nie takie proste, depresja to choroba duszy, z którą nie tak łatwo samodzielnie dać sobie radę, potrzebna jest tu zarówno pomoc lekarska, jak i pomoc i zrozumienie najbliższych. Może dzięki tej książce inaczej spojrzymy na chorych na depresję, może spróbujemy im pomóc?
Książkę czyta się rzecz jasna jednym tchem, trudno nie polubić jej bohaterek, chciałoby się zamieszkać w takiej urokliwej miejscowości jak Pogodna, zaprzyjaźnić się z Bogusią, Lidką, Adelą i Stasią. Możemy także we własnej kuchni wypróbować przepisy na podawane w Bogusinym sklepiku smakołyki, bo autorka podaje nam kilka przepisów. Książkę oczywiście polecam, no ale ja należę do grona gorących wielbicielek tej autorki i kocham wszystko, co wyszło spod jej pióra ( to znaczy klawiatury chyba raczej).
Jednym tylko zdaniem Kasia podpadła mi mocno…. „ Gdyby miała lat czterdzieści zwiewne, dziewczęce sukienusie pewnie by sobie darowała” – no nie, to jak się przekroczy 40 to już tylko spodnie, albo damulkowate garsonki pozostają? Ja się z tym absolutnie nie zgadzam, kocham letnie zwiewne, kolorowe sukienki i będę je nosić zawsze, chyba że….. przestanę się w nie mieścić ;-)

Upał.

Mam nadzieję, że ten koszmarny upał wreszcie się skończy, bo ja już nie mogę, zwariuję! Zdecydowanie wolę zimę, niż takie upiorne lato, ach śnieg, mrozik i do tego słoneczko - to jest to.
Znowu dawno mnie tu nie było, ale miałam bardzo ciężki czas, życie zmusiło mnie do podjęcia decyzji, których miałam nadzieję uniknąć, oczywiście trzeba było także podjąć działania konieczne do realizacji tych decyzji, niby wszystko już za mną, ale to boli.....
Chyba na pocieszenie udało mi się w moim Leclercu znaleźć książki, na które od dawna polowałam, w cudownej cenie - po 10 złotych, takie zakupy lubię, wydałam 40 zł, na książki których cena okładkowa to ponad 120! A oto moje łupy, pilnowane przez jamnika:



W ostatnim czasie nie miałam zbyt wiele możliwości wyjazdów, 2 razy wpadałam na chwilę na działkę, za pierwszym razem udało mi się uzbierać ponad 4 kilogramy kurek :


Ostatnio było dużo gorzej, no ale niestety jest za sucho. Za to przy ostatnim pobycie na działce przez 4 dni przeczytałam 6 książek, więc nie jest źle, gdyby były grzyby, to więcej czasu spędzałabym w lesie! Miałam też możliwość podglądać wyścig rowerowy, kilka razy jechali w kółko przez moją wieś, a hałasu było przy tym mnóstwo.




Ponieważ niewiele na działce bywam i niewiele pracy w nią wkładam, to i kwiatów zbyt wiele tam nie mam, głównie byliny, a kolory - oczywiście moje ulubione -żółte i pomarańczowe, innych nie uprawiam.
A oto lilia:


i moje ulubione rudbekie:


Strasznie dużo tam biega kotów, moja biedna, nienawidząca kotów jamniczka ciągle dostaje szału, biega i ściga wredne kociska, a dlaczego wredne? Zobaczcie na co ostatnio wpadłam - kot konsumował.... wrażliwcy nie lepiej na tę fotkę nie patrzą, bo mocno drastyczna :

Słabo znam się na ptaszkach, więc nie wiem jaki to biedak padł łupem kociego mordercy.

Na deser trochę pięknych chmur:





A po deszczu bywa :



Ale tęcza bywa nie tylko na niebie, przy metrze też ;-) :


Chyba udało mi się przywołać deszcz, za oknem pada, a ja jutro wyruszam na kilka dni na działkę, muszę się po ciężkich przeżyciach zresetować, zabieram ze sobą oczywiście stosik książek, nawet jeśli miałoby cały czas padać, nic to, mnie i tak będzie dobrze! Najtrudniejsza jest decyzja jakie lektury ze sobą zabrać, bo na półkach mnóstwo nieprzeczytanych czeka, trudny wybór!